"Nic nie może się równać z tym co widziało się na własne oczy"

Colette



Zapraszam na fanpage na facebook tam więcej zdjęć

Szukaj na tym blogu

profilki

Translate

Grecja - KRETA - krótka wycieczka po wyspie - Moni Paliani, Gortyna, Matala, Agia Galini, Rehtymnon



Zachwycając się dalej tą magiczną i ciepłą wyspą, najdalej na południe wysuniętym skrawkiem Europy chcę w kilku odcinkach opowiedzieć o ciekawych miejscach, które można odwiedzić organizując sobie samemu niedrogą i ciekawą wycieczkę

Wydając kilkadziesiąt euro na wypożyczenie samochodu, własnym tempem, bez poganiania przewodnika można odwiedzić wspaniałe monastyry, piękne plaże, urokliwe miasteczka, ciekawe zabytki. Zjeść obiad i napić się wina (biedny kierowcę) w klimatycznej knajpce nad brzegiem morza, pobiesiadować i odsapnąć od szarej rzeczywistości delektując się wspaniałym towarzystwem, pięknymi widokami i niczym nieskrępowaną rozmową  w cudownych plenerach




Na Kretę, jak na każde wakacje od wielu lat  wybraliśmy się z naszymi cudownymi przyjaciółmi, którzy wytrwale tolerują nasze towarzystwo(......)
Planując zwiedzanie tej niewielkiej wyspy wyznaczyliśmy sobie pewne priorytety. Obowiązkowym elementem był oczywiście pałac w Knossos ( o nim napiszę w kolejnych wypocinach) Heraklion (o którym już pisałem)  i bliżej nieokreślona wycieczka wynajętym samochodem koncentrująca się tak na prawdę na poznaniu atmosfery i uroków wyspy bez spiny na jakieś konkretne zwiedzanie. Wspólnie ustalony plan był bardzo ambitny ...cała zachodnia część wyspy.....z jej pięknymi plażami, monastyrami i ruinami kultury minojskiej.
Plan był ambitny, ale szybko zweryfikowany w wypożyczalni samochodów.
Trafiliśmy tam na wspaniałą panią z obsługi która nieźle władając polsko-rosyjskim językiem ostudziła nasze wspaniałe plany uznając je za zbyt ambitne i na dostępnej w salonie mapce narysowała swój plam który okazał się strzałem w 10.

    

Pierwszym przystankiem w podróży z Heraklionu jest Moni Paliani (napiszę o nim później bo wszyscy jesteśmy pod ogromnym wrażeniem miejsca) cudowny klasztor którego nie można pominąć w zwiedzaniu Krety, choć nic nie znajdziecie o nim w przewodnikach. To magiczne i zachwycające miejsce osadzone w tajemnicach i mrokach średniowiecza zauroczyło swoją magią nawet mojego 21 letniego, malkontenta syna, który to mistyczne miejsce skwitował ...tam się musiały dziać dziwne rzeczy w średniowieczu...... ale dość o Moni Paliani  zanudzę was o tym w jednaj z następnych opowieści
Jadąc dalej po urokliwych lekko górzystych wzniesieniach pełnych winnic, gajów oliwkowych, docieramy do Gortyny drugiego po Konossos najlepiej zachowanego miasteczka kultury minojskiej
Początki Gortyny datuje się na III tysiąclecie p.n.e. i była wtedy jednym z najważniejszych miast kultury minojskiej. 


Późniejsze losy były zmienne - trzęsienia ziemi, wojny, panowanie rzymskie od 69 r p.n.e. , bizantyjskie od 330 r n.e i najazdy  i panowanie saracenów od 826 r, spowodowały upadek miasta.  Ale może warto zobaczyć to miejsce. Zachwycimy się tutaj  pozostałościami teatru, i odeonu



i jedynym zachowanym ustawodawstwem starożytnym znanym pod nazwą tzw. kodeksu praw z Gortyny (V wiek p.n.e.) zwanego także murem z Gortyny eksponowanym w odeonie


Zachowane miasto w porównaniu z Knossos jest malutkie ale i wstęp do niego niedrogi 4 euro. Warto zwrócić uwagę na Bazylikę św. Tytusa ucznia św. Pawła Apostoła, biskupa Krety, którego relikwie zostały przeniesione do Heraklionu do kościoła pod jego wezwaniem. 



 Niestety w chwili obecnej bazylika jest w trakcie konserwacji i na jej terenie trwają wykopaliska archeologiczne. Obok ruin miasta przepiękne zachowane rzeźby stanowiące świadectwo o dawnej wielkości i ogromnym znaczeniu miasta ....w czasach rzymskich Gortyna była stolicą Krety.


















Podziwiając z bliska starożytne rzeźby nie dało się oprzeć uporczywej myśli ( dla człowieka z antytalentem plastycznym) jak można z bloku marmuru wykonać takie cudo- każda fałda stroju, włosy, rysy twarzy jest tak realistyczna, że tylko czekać aż te postacie wejdą na kawę do pobliskiej kafejki.




 i ostatnia fotka z Gortyny - drzewa oliwkowe które pamiętają pewnie czasy świetności miasta


Przemieszczając się dalej w kierunki południowego wybrzeża wyspy docieramy do Fastos......ale sory o tym miejscu nie opowiem, bo widząc Knossos i Gortynę po wspólnych negocjacjach darowaliśmy sobie zwiedzanie podobnych do siebie i niezbyt okazałych ruin. Może uznacie  nas za ignorantów, ale trudno.....postanowiliśmy zachwycić się nie tylko historią, ale także innego rodzaju urokami Krety i odwiedziliśmy wszędzie reklamowaną plażę i miejscowość Matala. Znajdziecie ją w każdym przewodniku po Krecie, choć wierzcie mi nie mam pojęcia z jakiego powodu.


Nasz pierwotny plan obejmował zwiedzanie a następnie plażowanie na wspaniałej wielkiej plaży i obiad z odpoczynkiem w Matali w sąsiedztwie urokliwych klifów, neolitycznych mieszkalnych jaskiń. I tu nasze wielkie rozczarowanie - plaża o mało fajnym piasku, w sąsiedztwie gigantycznego parkingu. Miejsce dupy nie urwało, ale warto wybrać się na klif by obejrzeć neolityczne jaskinie mieszkalne i starożytne katakumby zamieszkałe w latach 70 przez przybywających tu tłumnie hippisów.
   
 Po katakumbach można swobodnie pochodzić i pooglądać za  3 euro, jedyny ból to zapach który w nich pozostał i mam wrażenie że nie po zwłokach i po hippisach ale po turystach nietrzymających moczu ....choć toalety w odległości 20 m przy plaży.....ale silny wiatr od morza pozwala przetrwać te niedogodności.







Piosenkarka Joni Mitchell zauroczona mieszkaniem wśód hippisów w Matalskoch katakumbach napisała song Carey opisujący Matalę. Tym miejscem zachwycili się także Cat Stevens i Bob Dylan.

Niestety Hippisów już tam nie ma, wolnej miłości, dzieci kwiatów też nie, więc na nas to miejsce tak gigantycznego wrażenia nie zrobiło. Na przeciwko kifu z katakumbami przedzielony plażą kolejny klif tym razem z neolitycznymi jaskiniami do których także mozna wejść i pooglądać miejsca zamieszkania naszych przodków z epoki kamienia


7899999999999999999999999999999999999999999999999999999
willa powyżej jaskiń niestety współczesna

Matala- niestety nie tak wyobrażaliśmy sobie wypoczynek i posiłek w urokliwym miejscu....ogłuszeni tłumem i nieklimatycznymi knajpami z fast feudami postanowiliśmy szukać dalej zgodnie z planem nakreślonym przez obsługę wypożyczalni samochodów.

Jadąc dalej drogą nadmorską podziwiając wspaniałe górzyste i morskie krajobrazy dotarliśmy krętymi i pięknymi uliczkami do mało znanego turystycznie miejsca Agia Galini.

Już droga przez wąskie typowo greckie uliczki zawieszone na klifie była piękna, ale tak na prawdę wszystko było przed nami. chyba dopiero tutaj poznaliśmy smak, urok i magię Krety


Ciche, małe, rybackie miasteczko, nie skażone tłumami turystów, błękitna woda i domki przytulone do klifów.....wow....tak właśnie wyobrażałem sobie Kretę - zresztą chyba nie tylko ja....jednogłośnie postanowiliśmy by właśnie tutaj spędzić więcej czasu, w miejscu gdzie nie ma  snujących się po plaży wylaszczonych gwiazd obu płci. Tutaj była tylko jedna i przez długi czas pozowała mi prezentując nogi i sexownie wdzięcząc się do obiektywu.

oto i ona moja roz-gwiazda
Na posiłek wpadliśmy do uroczej klimatycznej knajpki u podnuża urwiska nad brzegiem morza. Stoliki wśród cudownej zieleni dawały wspaniały komfort odpoczynku i dodawały smaku wyśmienitym greckim sałatkom i obiadowi za niewielkie pieniądze ......do tego odrobina wina i chill out gotowy. 
Oczywiście posiłek grecki jedliśmy tylko my, nasi 20 letni synowie delektowali się smakiem tradycyjnej greckiej pizzy


czyż nie piękna knajpka





 I tak postanowiliśmy zostać Grekami ......zamiast, jak na turystę przystało delektować się urokami plażowania, zmieniliśmy plany i postanowiliśmy pobiesiadować.
Z Ewą i Robertem z którymi od wielu lat wspólnie wypoczywamy znamy się od wielu lat ....praktycznie od zawsze, spotykamy się też stosunkowo często. Ale nic nie przebije rozmów, żartów, wspólnych wspomnień, przy doskonałym posiłku, winku, w cudownym klimacie i z takimi widokami.......chciało by się tam zostać na zawsze.
Czas nas niestety gonił i po długiej, ale zbyt krótkiej biesiadzie w dosyć ciepłym klimacie należało się przekąpać i ruszać w dalszą drogę .....ale dla zainteresowanych- uwaga w morzu czekają niespodzianki
w wodzie klapki mile widziane kamyczki ostre a i jeżowców pełno
Woda chłodna, ale bez tłumów, więc w spokoju popływać było można   



Niestety najprzyjemniejsze chwile nie mogą wiecznie trwać, Trzeba było ruszać w dalszą drogę, Zrelaksowani i rozmarzeni górskimi drogami, wśród winnic i lasów oliwnych dojechaliśmy do Rethymonu, ale o nim opowiem w następnym odcinku, bo sporo tam do oglądania, 
Z Rethynonu nadmorską prawie autostradą do Heraklionu, do uciech turystycznego, kurortowego, "ekscentrycznego" wypoczynku.
Jeśli wracająć z Rethymnonu wystarczy wam czasu i sił nie zapomnijcie odwiedzić Moni Arkadi, to wspaniały święty klasztor ....nam jednak sił nie starczyło.
I jeszcze jedno...muszę o tym wspomnieć. ......  przez całą wycieczkę za kierowcę robił syn znajomych 20 letni młodzian z nowiutkim prawem jazdy. Nie powiem  do samochodu wsiadałem z pewną nieśmiałością, ale cóż trzeba być "twardym a nie miętkim" a droga nie była łatwa,( stromo, wąsko, ostre podjazdy i zakręty) jako prawie zawodowy kierowca nie bardzo chciałbym się z nią mierzyć przez tyle godzin. Chłopak spisał się na medal, a w zasadzie to nie na jeden ale na kilka.......wielki, wielki szacun, dawno nikt nie zrobił na mnie takiego wrażenia......Michał chapeau bas!!!!!!  

Etykiety

Afryka (24) Azerbejdżan (3) Azja (18) Dolnośląskie (4) Dominikana (10) Egipt (5) Europa (32) Francja (4) Grecja (8) hotele (5) Jordania (2) Karaiby (18) Kenia (13) kobiecym okiem (8) Kuba (8) Maroko (4) Polska (7) Poradnik turysty (8) Rumunia (3) SYCYLIA (10) Tunezja (2) Turcja (13)

Polub stronę na feacebook

Odwiedzający

Free counters!

mapa

Free counters!